LISTA STRON

|SŁOWO WSTĘPU|

Witam szanownego czytelnika w swoich skromnych progach.
Zapraszam do zapoznania się ze spisem mojej "twórczości" i wybraniem odpowiadającej sobie pozycji.
W razie problemów zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Życzę miłej lektury!

PS Będę wdzięczna za wszelkie komentarze~!

|Statystyka, co mnie na duchu wcale nie podnosi ani nic|

środa, 28 września 2016

Co ona w nim widzi?

Siema, misiaczki. Mam coś dla Was.
Krótkie opowiadanko zainspirowane uczącym się Iryskiem.
Historyjka o postaciach z Mortisa, ale zadbałam o to, aby każdy mógł się tym delektować.
Miłej lektury.

>>MUZYCZKA<<

***
Zadanie na zadaniu. Chociaż w tym roku i tak zrezygnowała z większości przedmiotów, obowiązków miała wystarczająco, żeby odczuwać dyskomfort z tym związany. Pół roku minęło, jakby było tylko kilkoma dniami spędzonymi przy ciężkiej pracy oraz zaganianiu pierwszaków do dormitorium po ciszy nocnej. Samopoczucie od początków wrześnie nie poprawiło się. Częste migreny, trudności z zasypianiem, dziwne, niewyraźne wizje. Starała się opanować swoje umiejętności związane z posiadaniem trzeciego oka, lecz pomimo stosowania wskazówek profesor od wróżbiarstwa, niewiele się zmieniło. Kaylin oczywiście nie wątpiła w kompetencje pani Lestrange - w końcu sam Bułhakow ją zatrudnił, dlatego uznawała wszystko za swoją winę.
Z podkrążonymi oczami wyjrzała z łazienki prefektów, aby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu. Jej dość nieprzystępna poza niestety nie odstraszała niektórych nachalnych pierwszaków, którzy lubowali się w zagadywaniu panny Wittermore i proszeniu jej o pomoc w nauce. Zazwyczaj się zgadzała, bo cóż innego mogła zrobić? Musiała przyznać, że takie prośby podnosiły jej nieco samopoczucie, czuła się doceniona i... najlepsza. Cisza nocna miała wybić za kilka minut. Jako prefekt mogła się wałęsać po korytarzu dowoli, lecz jej ostrożność wynikała z braku nastroju na chociażby zobaczenie innej żywej duszy, nie wspominając już o wysileniu się na jakiekolwiek słowa pozdrowienia. Chude palce obejmowały kurczowo podręcznik do numerologii autorstwa samego Bułhakowa. Kiedy się uczyła z tego przedmiotu, potrzebowała absolutnej ciszy i spokoju, a łazienka prefektów nadawała się do tego perfekcyjnie. W końcu tylko kilka osób miało dostęp do tego miejsca... a i tak z niego niespecjalnie korzystali. Najmniej oczekiwanym przybyszem byłaby oczywiście Hope, lecz Puchonka z przyzwyczajenia zazwyczaj chodziła po prostu do damskiej toalety. Całe szczęście.
Krukonka nie dostrzegła nikogo, więc wyszła na korytarz. Chcąc dość szybko znaleźć się w dormitorium obrała swoje najszybsze tempo... co tym razem skończyło się prawie wypadkiem. Nagłe pojawienie się istoty ludzkiej przed dziewczyną wywołało odruchowe zatrzymanie się zaledwie kilka sekund przed, wydawałoby się pewnym, zderzeniem z Marquezem, który pojawił się znikąd.
- Co ty tu robisz? - niemal krzyknęła na szarowłosego, nie unosząc nawet głowy, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Przepraszam, właśnie wracałem do dormitorium. Proszę się nie martwić, już za chwilę się tam znajdę - zapewnił, a Wittermore dobrze wiedziała, że na jego twarzy widnieje promienny uśmiech. Co prawda widziała go w stanie głębokiej rozpaczy, lecz wciąż nie mogła uwierzyć w tamto spotkanie. Ururu był czasem naprawdę niewiarygodny... i to wcale nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chociaż był dobrym uczniem, Kaylin nigdy nie uważała go za dobrego człowieka. A najgorsze w nim było to, że... Addyson chyba wolała go od niej. Dlaczego? Bo był chłopakiem? Krukonka nie wiedziała dokładnie jakie relacje są pomiędzy Marquezem, a Clemen, ale samo patrzenie na nich na lekcjach było obrzydliwe. Kiedy spoglądali na siebie... Kiedy jego idiotyczny uśmiech jeszcze bardziej się powiększał na widok Puchonki... Kaylin wiele razy obiecywała sobie nie ingerować, jako że sama obdarzyła uczuciem osobę dla niej nieodpowiednią, lecz Ślizgon zawsze kuł ją w oczy.
- Byłem tylko w bibliotece. Miałem niesamowite szczęście. Udało mi się wypożyczyć ostatnią książkę. Wie panienka, tu jest ten rozdział, który profesor Bułhakow kazał nam przeczytać na jutrzejsze zajęcia. Panienka pewnie już go dobrze zna - dodał, gdyż w jego przypadku wypowiedzenie dwóch zdań to zdecydowanie za mało. Opatrzył je też swoim lekkim śmiechem, który brzmiał jakby po prostu wydychał powietrze, które uśmiech jego ust przeistacza w śmiejącą się mgiełkę. - Życzę miłej nocy, do zobaczenia na jutrzejszych... - przerwał widząc jak lico stojącej przed nim dziewczyny podnosi się i obdarza przerażonym spojrzeniem. - Coś się stało? - spytał szczerze zmartwiony, lecz wciąż brzmiał pogodnie.
Zapomniała. Kompletnie zapomniała o tym dodatkowym zadaniu wyznaczonym przez Bułhakowa. I co ona teraz zrobi? Z pewnością zapyta na lekcji o to... a ona nie będzie mogła się zgłosić. Czy wtedy do odpowiedzi zostanie wybrany taki Marquez? Albo co gorsza - Potocka? Do wypowiedzi Puchonki Kaylin była sceptycznie nastawiona po jej popisie na Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami w ubiegłym roku szkolnym, lecz teraz jakby się poprawiła... i stała się jeszcze bardziej aktywna. Nie wiedzieć czemu, Hope zapisała się nawet na numerologię. Po co? Powodem tego była chęć spędzenia dodatkowego czasu ze swoim opiekunem - Bułhakow pomimo zajęcia stanowiska dyrektora pozostał odpowiedzialny za Hufflepuff, lecz dla Wittermore każda osoba w pobliżu ukochanego numerologa była nadmiernie podejrzana.
Ktokolwiek by nie uczęszczał na zajęcia - nie ma prawa zabłysnąć w oczach tego konkretnego profesora, chyba, że nazywa się Kaylin Wittermore. Chciała już wyrwać książkę z rąk Marqueza, ale zdołała tylko upuścić podręcznik, jaki sama targała ostatkami sił. Schyliła się szybko po niego, ubolewając w głębi duszy nad lekko zagiętym rogiem, jaki powstał w tym wypadku. Ururu jako osoba nieznająca się na emocjach, dostrzegła jednak rozdarcie Krukonki. Nie mógł niestety wpaść na żaden powód, dla którego byłaby ona tak przygnębiona.
- Czy coś panienkę boli? Pomóc panience dojść do skrzydła? - zaoferował, przyglądając się dziewczynie uważnie swoimi dziwnymi oczami w kolorze miodu.
- Nie, dziękuję. Mógłbyś mi... pożyczyć na chwilkę tą książkę? Chciałabym coś... sprawdzić - powiedziała starając się brzmieć i wyglądać normalnie. Chłopak podał jej tom, zaś ona odszukała sprawnie rozdział, jaki mieli przeczytać. Może to tylko kilka stron... dojrzy kilka słów kluczowych i jakoś się domyśli, o czym tam jest napisane. Mało prawdopodobne, w końcu numerologia była dla niej przysłowiową "czarną magią", ale nie miała innego wyjścia.
Rozdział rozciągał się na niemal jedną czwartą książki. Nie w sposób dojść nawet o czym opowiada. Zacisnęła zęby, gwałtownie oddała Marquezowi jego własność, po czym biegiem wróciła do łazienki.
Pochyliła się nad toaletą. Nie zjadła kolacji, obiad zdążyła już dzisiaj zwrócić... jednak negatywne emocje wciąż z niej ulatywały. Nie słyszała kroków, poczuła tylko jak ktoś delikatnie unosi jej splątane blond loki, aby nie przeszkadzały w bezowocnym pochylaniu się nad muszlą. Zdążyła tylko zakaszleć okrutnie kilka razy, po czym otarła usta rękawem szaty. Z jej oczu pociekły łzy, usta zaś wydał się cichy szloch. Kaylin potrafiła długo trzymać uczucia w sobie, lecz kiedy zbyt wiele sytuacji na nią napierało, dawała im upust właśnie w tym miejscu. Zamglonym spojrzeniem dostrzegła siadającego naprzeciwko niej Marqueza. Widziała też chusteczkę, którą podawał dziewczynie, lecz nie przyjęła jej.
- Nie możesz tu być - powiedziała zła na niego.
- Wiem, ale panienka wyglądała bardzo źle i nie chciałem tak panienki zostawiać - wyjaśnił pospiesznie wciąż wpatrując się w Krukonkę ze zmartwieniem.
- Nie jestem Addyson, nie zadawaj się ze mną - rzuciła nie dbając specjalnie o to, czy mówi z sensem. Chciała się go po prostu pozbyć. - I oddaj mi książkę. Konfiskuję ją za bycie poza dormitorium w czasie ciszy nocnej. Trzeba było wcześniej pomyśleć i udać się do biblioteki o normalnej porze.
Wyciągnęła wyczekująco rękę w jego stronę.
- Ale to panienka mnie zagadała, kiedy ja już chciałem iść... - rzucił na swoje usprawiedliwienie, brzmiąc jak zawsze niewinnie, wcale nie tak, jakby chciał Krukonce ubliżyć w jakikolwiek spokój. Powoli jednak sięgał po książkę. Chociaż... przecież mógł uciec. Tak jak przy ich pierwszym "bliższym" spotkaniu. Kiedy to miała skonfiskować mu samopiszące pióro, a on dał jej zwykłe, po czym wybył z sali.
- Oddawaj! - podniosła głos, łapiąc za książkę będącą wciąż w jego uścisku.
- A czy wtedy nie stracę punktów? Wie panienka, nie chciałbym w tym roku ich tracić... - zaczął ostrożnie. W ubiegłym roku dzięki niemu Slytherin wylądował z ujemną punktacją. Z drugiej strony, był też Ślizgonem, który zdobył ich najwięcej... a w dodatku był drugim najlepszym uczniem w całej szkole. Zaraz po Wittermore. Tej samej, która właśnie siedziała przed nim na zimnej posadzce łazienki prefektów i próbowała wyszarpnąć mu książkę. - Niech mi panienka da szansę przeczytać to, bardzo proszę... Obiecuję, że się nie zgłoszę do odpowiedzi, żeby panienka mogła to zrobić... Chciałbym tylko z ciekawości ją przeczytać...
- Nie będziesz czytał żadnej książki, Marquez - warknęła. Była coraz bardziej zła. Ona chciała przeczytać wymagany fragment, aby zaimponować Bułhakowowi, a ten Marquez chciał przeczytać aż całą książkę tylko dla przyjemności? Szarpnęła przedmiot mocniej, lecz niestety chłopak jakąś siłę również posiadał (poza tym kto mógłby być słabszy od tak wychudzonej i przemęczonej dziewczyny?), dlatego jedynie przyciągnęła się nieco do niego.  - Oddaj mi to... Ja muszę przeczytać... Jeszcze raz...
- Jestem przekonany, że panienka wszystko zapamiętała, poza tym ma panienka z całą pewnością zrobione dobre notatki, jakich ja już nie będę spisywał ze względu na późną porę.
Ururu nie dawał za wygraną, chociaż cała sytuacja była nawet dla niego nieco dziwna. Dostrzegał też w tym pewną niezręczność.
- Oh, na Merlina, daj mi to, bo ja tego na oczy nie widziałam! - krzyknęła nie wytrzymując i zalewając się kolejną falą łez. Marquez odpuścił.
- Panienka wygląda na zmęczoną, jest panienka pewna, że chce się za to zabierać teraz? Przeczytałem kilka stron po drodze, to jest dość nieciekawe... - powiedział kiwając głową.
Kaylin desperacko przerzuciła strony do wymaganego rozdziału. Miał rację. Słowa zlewały jej się przed oczami. Co teraz? Otarła łzy rękawem, aby przypadkiem nie spadły na otwarte stronnice zadrukowane numerologią.
- Ale niech się panienka nie martwi... Możemy przeczytać to razem...
Usłyszawszy propozycję, przyciągnęła książkę do piersi. Nie ma mowy, żeby jakiś Marquez spędzał z nią czas o tej porze. Ale czy miała inny wybór? Uspokoiła oddech i podała mu książkę.
Zaczął czytać... a jednocześnie streszczać tekst na głos. Z początku myślała, że Ururu żartuje, lecz dobrze widziała jak miodowe tęczówki biegają szybko po stronicach, a uśmiechnięte usta wypluwają wiarygodnie brzmiące treści. Nie mając lepszych alternatyw po prostu słuchała. Czasami wtrącał w niektóre miejsca ten swój dziwny śmiech, bądź też dodawał jakiś komentarz nawiązujący do rzeczy, o których nie miała pojęcia - o matematyce, czy też fizyce. Rzucał też osobliwymi porównaniami. Starała się go jednak słuchać, pomimo zmęczenia, jakie je ogarniało. Czyżby sen postanowił przyjść w tak niepowołanym momencie? Trzymała się jednak mocno, chociaż musiała wyglądać nieszczególnie dobrze, gdyż Ślizgon co jakiś czas pytał się jej, czy słucha. Kiwała wtedy tylko głową, czasem coś odburkiwała w odpowiedzi. Dziewczynie udało się zapamiętać, co było na ostatniej stronie, jednak nie mogła już sobie przypomnieć, czy dotarła do dormitorium o własnych nogach.
Właściwie nie byłoby niczym dziwnym, gdyby Marquezowi udało się odpowiedzieć poprawnie na pytanie przy wejściu do królestwa Krukonów.
Na drugi dzień czuła się w pewnym sensie wyspana, miała również jakiś taki spokój w sobie. W sali od  numerologii była pierwsza, zajęła więc miejsce w ławce najbliżej biurka nauczycielskiego. Normalną rzeczą był srebrnowłosy Ślizgon siadający obok niej chwilę później. Ururu, tak jak ona, preferował miejsca w pierwszych rzędach, a jako że byli na rocznikach mających zajęcia wspólnie, a on chodził na wszystkie możliwe - był jej towarzyszem niemal za każdym razem. Na niektórych lekcjach wymieniali się tylko miejscami obok Addyson. Również dla tego nie znosiła jego widoku. Tym razem nie było inaczej. Jego pojawienie się spowodowało odwrócenie wzroku i zaburzenie dotychczasowego spokoju.  Miała mu za złe, że wczoraj pojawił się na korytarzu, że przypomniał o zadaniu, że pobiegł do łazienki... i pomógł jej. Tyle razy sama służyła mu radą. Wiedziała, że nie może szukać w nim ziarna dobra, a nie chciała, żeby się odwdzięczał. Bo też tym było to, co uczynił, prawda?

czwartek, 8 września 2016

Sny - część pierwsza

Na pewnym fajnym forum o Tamagotchi (właściwie jedynym polskim), jest temat do opisywania snów, dlatego też zazwyczaj wrzucam moje sny w tamto miejsce. Postanowiłam jednak spisać je też tutaj, żeby mieć kopię zapasową. A jako, że większość z nich jest śmieszna - pasuje do bloga, elo.

Wrzucam w pisowni oryginalnej, chyba, żeby nagle mnie coś raziło XD


Ostatnio przechodzę sama siebie... xDD

Dzisiaj było coś mniej więcej takiego:
Jestem z Z. i ogólnie co chwilę zmieniamy miejsce, na początku jeździmy z moją mamą, potem pociągiem, potem ktoś nas gdzieś zawozi, i wszędzie jesteśmy poszukiwani i nie możemy znaleźć spokojnego miejsca.

A przed wczoraj to już w ogóle schiza xDDD Bo od niedawna w internacie dali nowe łóżka, które są tak bardzo twarde, że mi ręka cierpnie, jak śpię na boku.
I sen był bardzo niewyraźny, ale jak czułam się w nim niewygodnie to sobie myślałam "Karachan ma siłę, on mi pomoże, jest najlepszy" i wtedy niby było mi lepiej, a po chwili się przebudzałam xDDDD
 

Miałam dzisiaj dwa sny: pierwszy o zakończeniu roku i o tym jak musiałam cofnąć się, bo ubrałam biała bluzkę zamiast koszuli. Drugi o tym jak wróciłam do domu i miałam 3 Apple i Cupid i miały twarze częściowo lub całkowicie zmazane i ja takie emo i "mama co się stało ;__;" a ona mi tylko jakiś nowo wyremontowany pokój pokazywała i stwierdziłam, że muszę im namalować oczki i w głębi duszy nawet czułam dobrze, bo przynajmniej miałam okazję pomalować sobie.

Mój sen był chaotyczny, było trochę kataklizmu, trochę pociągów, przecen lalek, a nawet dostawanie ich (podczas snu pomyślałam, że nie jest fajnie dostawać lalki we śnie, bo po przebudzeniu ich nie ma ;; )
Tak czy inaczej najciekawszym momentem była msza. Ledwo się rozpoczęła, a już ksiądz dawał komunię, a nikt nie podszedł, więc szybko podeszłam, a już odchodził. Odwrócił się jednak do mnie i wepchnął mi pod twarz kielich i wepchnął garść hostii do buzi. Ja się przestraszyłam i tak z kilkoma w buzi i łzami w oczach wróciłam do bocznej ławki, gdzie siedziałam i powiedziałam mamie, że już tu nie chcę nigdy przyjść ;;
A potem było jakieś święto rodzinne i okazało się, że moja ulubiona kuzynka nie przyjedzie, przez co zdana byłam na tą, z którą nie mam o czym gadać ;_;  

Śniło mi się, że się nie mogłam obudzić ;_;
Nagle po prostu stwierdziłam, że to sen, ale nie mogłam otworzyć oczu ani się ruszyć, ale wiedziałam, że mogłam krzyczeć na pomoc. Jestem ciekawa czy serio krzyczałam @@ (przed pójściem spać brałam pod uwagę możliwość nie obudzenia się)  

Miałam sen, w którym były czarno-żółte pająki zwisające na pajęczynach w różnych miejscach domu. Na początku były tylko w kilku strefach domu, ale potem było ich coraz więcej i one spadały z tych pajęczyn jak się pod nimi przechodziło ;_______________; Chyba najgorszy typ snu. Chociaż ten i tak mnie nie zmęczył tak bardzo jak inne tego typu.
 EDIT: Śniło mi się, że znalazłam dobry kalendarzyk -,- DLACZEGO ;;  

Miałam sen-incepcję, a poza tym miałam w nim w rękawie kartkę, którą moja postać w fabule wczoraj miała XDDD To było lekko psychodeliczne.

Śniły mi się dzisiaj piękne lalki ;-; I connection za 20zl na wyprzedaży w opakowaniach XDDD wzięłam wszystkie, ale w myślach już miałam, że to pewnie sen ;__; a potem tlumaczylam mamie, że deal. potem byłam w jakimś zamkniętym mieście i walczyłam z zombie, wtf. I na końcu byłam znowu w sklepie z zabawkami i się kłóciłam z jakimś dorosłym, że kalafiorki nie znają wartości lalek xD (kalafiorki jako małe dzieci, bo od ich dłoni tak nazwałam xD) I potem do mnie dzwonili ze sklepu jak byłam w domu xD  

Miałam dzisiaj bardzo intensywny sen, który udało mi się zapamiętać. A więc był to:
ZJAZD FORUMOWY. XD
Który miał miejsce u mnie w domu. A właściwie w starym mieszkaniu- XD
Była Carol, Dogz, Inka (która potem zniknęła o: ), Michu z mężem i Maciek.
Michu mnie spytała, czy są tu gdzieś jakieś lasy, to odpowiedziałam, że tak, wszędzie wokół i zaproponowałam spacer. Tylko, że jak wyszliśmy to było ciemno, i w jednym miejscu lampy uliczne nie działały. (Poza tym były dwa księżyce na niebie XD). Więc spytałam "Ktoś chce tam iść?" I w sumie wszyscy tacy neutralni. To ja "Bo ja nie" i się cofnęłam, bo się bałam wchodzić w ciemne rejony, ale Wy jednak chcieliście iść. No to poszliśmy, weszliśmy do dużego torto-placka, który upiekł mój brat XDDD Zamknął drzwi do niego i powiedział, że go zrobił w pakcie z jakimś duchem, który teraz nas okrąża i będzie trawił 200lat. I że mam go pokonać, tak poza tym XD No to ja użyłam jakiejś magii i go zniszczyłam. Potem to ciasto było w wersji normalnej, były tylko dwa kawałki, brat wziął jeden, a tym drugim się podzieliłam z Wami (odkrajaliście sobie rękami, czy coś xD).
No i nadszedł czas powrotu. Ja miałam zawał, bo nie kupiłam wcześniej biletu do Warszawy, poza tym mój pociąg już odjechał, i tłumaczyłam mężowi Michu, że nie chcę być po 22 na miejscu, bo to za późno XD Ogólnie najbardziej martwiliśmy się o powrót Maćka i go prowadziliśmy na stację, chociaż tak na prawdę, to on ma najbliżej ode mnie i pociąg mniej niż co godzinę- XD Potem byłam na jakimś wielkim dworcu z Maćkiem, Michu i jej mężem, weszliśmy do jakiegoś pociągu i do Maćka leciały teksty w stylu "dbaj o siebie", "bądź ostrożny" i wgl., jakby nie wiadomo gdzie jechał XD Ale Michu powiedziała, że przecież jedzie z nim w tym samym kierunku (no bo do Warszawy przez Poznań XD), więc było ok. Tylko pociąg ruszył i musiałam wyskoczyć przez drzwi XDDD Stałam na jakimś dziwnym brzegu torowiska przy jakiejś ścianie...
I wtedy to coś walnęło mnie w potylicę |:
Obudziłam się, ale mocny nieogar miałam. Nic mnie nie bolało, ale czułam, że serio mnie ktoś uderzył XD  

Dzisiaj miałam trochę dziki sen, jakieś wspinaczki, lalki i inne nudziarstwa, ale chyba warto wspomniec, że w tym śnie miałam iść zamiast Maćka do szkoły XDD i to było takie wielkie łóżko, gdzie można było leżeć zawiniętym w kołdrę i nauczycielka kilka razy czytała listę obecności, a potem każdy miał opisać jakiś dowolny obrazek XDD i jeszcze było jakieś kupowanie biżuterii xD  

Dwa koszmary:
Pierwszy - że mama miała inne ciało. Niby to samo, ale czułam, że inne. I się okazało, że coś ją użądliło i umierała, ale wszczepili jej świadomość w inne ciało XDDDDDDDDDDDDD To było tak bardzo dzikie.
Drugi - oglądałam nowych mutantów i rola Petersa była tak bardzo żałosna, robił jakieś nudne rzeczy i na końcu podskoczył z radości. A POTEM ODETCHNĘŁAM Z ULGĄ, ŻE TO TYLKO SEN XDDDDDDD  

 Dzisiaj chyba mi się śniło coś z mutantami *-*  


Dzisiaj trochę różności, ale najbardziej zapamiętałam plażę i... Michaela Fassbendera *-* (Odtwórca roli młodszego Magneto).
Oglądał moje blizny na nogach (których nagle było o wiele więcej niż faktycznie mam) i porównywał do swoich... Znaczy tam była taka senna dziwaczność, że ja niby grałam gdzieś córkę Magneto i z tego powodu miałam te same blizny co on XDDDD A on je tak dotykał palcem i mówił "O, tą też mam", tylko był w tym śnie jako aktor, nie Magneto, dlatego no dziwne, aczkolwiek to było trochę tak, jakby serio był moim ojcem, tak czy inaczej było super XDDDDDDDD  

Znowu pociągi, żadna nowość... a oprócz tego w tym śnie było bardzo dużo mojej byłej przyjaciółki (ostatnio często mi się śni T_T) i... już drugi raz w ciągu tygodnia-dwóch przyśnił mi się Olly Alexander @@" Nigdy nie mogę zrozumieć, czemu w snach pojawiają mi się losowe osoby. Niedawno mi się śniła Maisie Williams w swoim stroju z GoT... a przecież nie oglądałam nigdy GoT, nie widziałam jej zdjęć żadnych ostatnio ani nic. A Olly to śnił mi się ostatnio w wersji z God Help The Girl, a dzisiaj nie wiem, czy w tej też, ale na pewno też jako on, za duża biała koszulka i czarne szorty. Tak było. Ale to mega dziwne XDDDDDDD Już mniej mnie dziwią ludzie z mojej klasy z podstawówki i gimnazjum XD  

 O, i jeszcze taki śmieszny epizod tam był. Byłam w jakiejś klasie, niby mojej, i było referendum, gdzie głos oddawali wszyscy od 15 roku życia. I ja zbierałam i liczyłam głosy tam. Ludzie oddawali na różnych kartkach w kratkę, na karteczkach (takich do zbierania) i pisali tam zazwyczaj nie "TAK" lub "NIE", tylko jedno zdanie, z którego musiałam dopiero wywnioskować, czy są za, czy przeciw XDD A pytanie było 1000/10. Nie pamiętam do końca, jak brzmiało, ale coś w stylu, czy transseksualni ludzie mogą wymieniać waluty, czy coś XDDDDDDDD Pamiętam jak z takim poker fejsem tam stałam i liczyłam te głosy XD
 EDIT:
Ok. Dzisiaj było dziwnie. Głównym bohaterem mojego snu był Kylo Ren.
Na początku byłam z tatą u dziadka w salonie, a Kylo Ren odcinał głowy ludziom i się baliśmy, że nam też odetnie i najpierw byłam taką chłodną jednostką, ale szybko zamieniło się to w rozpaczliwy szloch "Kylo reeen, nie zabijaj mnieee, zrobię wszystko, przydam ci się serio T---T". I jak przyszedł to nas nie ruszył, a potem wyszłam z salonu i tam było nagle inne pomieszczenie jakieś z kolumną, wyglądało jak to miejsce, z którego się steruje dużymi statkami kosmicznymi XD I miałam tam jakieś pomysły na lepszy początek 7/8 części GW i chciałam się skontaktować z reżyserem, ale podesłali mi panią producent i jej podałam swoje pomysły i ona powiedziała, że są świetne i ogólnie chciałam poprawić image Kylo, żeby wyglądał jak złol, a nie jakieś nie wiadomo co XDD
 EDIT: Chyba nie podbiło ostatnio, nie ważne. Lubię tutaj po prostu spisywać swoje sny, nikt nie musi tego czytać XD
Dzisiaj we śnie byłam Harley Queen, a przynajmniej czasami wyglądałam jak ona, a czasami jak ja. Nie pamiętam o co tam chodziło, ale to było raczej coś obyczajowego, niż jakaś akcja. Mój brat przetapiał szkło, bo chciał piniążki jak zwykle i mama chyba była tym załamana, czy coś. No i był tam Peters, który łaził z tą grupką ludzi, z którą się zadawałam i robił różne obrzydliwe rzeczy, np. wymiotował na kogoś (ale tak przez kilka dobrych sekund, trzeba było mu powiedzieć, żeby się ogarnął). To było w kij dziwne. I spałam do 12 niemal XDDDD
EDIT: (8.09)
Wczoraj mi się śniło, że mogłam się powiększyć i wyrzucać bomby spadające na Ziemię w kosmos, albo zamykać w różowych bańkach jak w SU, co nie było takie bezpieczne. A pod koniec snu siedziałam z jakimś chłopcem na ławce nad morzem i wtedy się tak stopniowo budziłam, a on stopniowo znikał ustępując miejsca pustce XDD
Dzisiaj zaś było tego o wiele więcej. Najpierw byłam u mojej byłej przyjaciółki, miałyśmy niby poważną rozmowę, ale w bardzo ciepłym tonie i nie pamiętam, na czym się skończyło. Potem byłam na rocznicy ślubu cioci i wujka, wszyscy siedzieli na podwórku pod takim namiotem i czekali aż wrócą z kościoła. Niektórzy twierdzili, że oni dopiero wyruszyli, a niektórzy, że będą już wracać. Jednak przybyli chwilę później wraz z dziećmi, usiadłam z kuzynką na jednym szerokim fotelu. Potem było coś takiego, że spałam na jakiejś poduszce na trawie, bo byłam zmęczona tą imprezą (kiedy nawet we śnie śpisz, lolol), i spory kawałek snu o tym, jak się przekładam z boku na bok, z miejsca na miejsce i okrążam ich wszystkich XDDD I muzyka leciała inna co chwilę. Potem stwierdziłam, że czas na imprezę i z boku namiotu było wejście do takiego miejsca co przypominało scenę (takie jakby dwie sceny połączone ze sobą), potem tam było nawet miejsce z wodą i wysuwany pomost, tak czy inaczej densiłam tam i śpiewałam potem nawet piosenki z Barbie jako Księżniczka i Żebraczka, ale te wysokie partie dość głośno i mnie uciszali, bo jakaś ciotka spała XD A ja się ciągle bałam, czy mój głos dobrze wychodzi. W każdym razie densiłam i kij, chciałam jedną z zasłon zasłonić wejście na scenę od imprezy, ale nikt z obecnych na scenie mnie nie słyszał, więc krzyknęłam na nich, oni "???", a ja, że nikt mnie jak zwykle nie słucha i poszłam emować w kącie i się cięłam długopisem XD Znaczy rysowałam sobie kreski, ale potem faktycznie mi w jednym miejscu lekko krew pociekła. I tata się pytał, czy wszystko w porządku, a ja z ustami przy ranie, że tak XD
Potem wróciłam do densów i było coś w rodzaju lodowiska, ale nie jestem pewna, czy ludzie się tam ślizgali, czy po prostu tak jakoś biegali w kółka. I byłam z jakimś kolesiem pod ramię i razem kółkowaliśmy, a nagle zobaczyliśmy Kylo Rena wbitego w ziemię. Kilka osób chciało go zobaczyć, czy coś, ale ja użyłam mocy i go przeniosłam na bok. Był tam też ktoś, kto wyglądał jak hybryda Vadera z Kylo Renem i on był jego ojcem. I potem też razem śmigali w kółeczkach, a miecz Kylo od zimna wyglądał jakby był z przezroczystego plastiku... trochę jak stopione przezroczyste plastikowe sztućce XD I chciałam z nim zdjęcie, dlatego mój towarzysz pożyczył mi swój wielki tablet. Wciskałam boczny guziczek, żeby włączyć aparat, ale tam jakieś gry się włączały i rzuciłam "Wszyscy mają w tym miejscu aparat, a ty gry" i hehe, w końcu włączyłam to ręcznie i zaczęliśmy sobie robić foty, nagle wszyscy właściwie zaczęli, średnio to wychodziło, ale nie było źle, ściągnęłam do tego czapkę (którą czasem miałam), ale ogólnie miałam brzydką bardzo cerę tam i trochę smutłam. I jak już zrobiliśmy kilka zdjęć, dużo osób zaczęło opuszczać to miejsce, a ja zaczęłam proponować, że zrobimy grupkę na "Cukierbuku", gdzie każdy wrzuci te foty, ale mój kolega mi zniknął, inni też już wychodzili i poszłam za nimi do wyjścia. Tam były jakieś namioty, czy coś, znalazłam z ludźmi, których niby znałam, ale czułam, że ich jednak nie znam. Mieli kilka różowych butelek wody (którą wcześniej rozdawali na "lodowisku") i znowu myślałam, że to te z Peppą, ale jednak nie XD I wbiłam im w namiot, a oni go właśnie składali i na mnie opadł. Jak wychodziłam to tam w środku jeszcze dwóch kolesi było, ale im się nie chciało wychodzić. Potem ci co składali rzucili czymś, że nie rozumiałam i im powiedziałam, że tak ciągle jest, że ludzie coś mówią, a ja nie rozumiem np. jakiegoś wyrazu i nie łapię XDD I na tym był chyba koniec.
Jeszcze podczas densów zaśpiewałam komuś tam piosenkę tworząc na bieżąco rymowany tekst, to było mega XDDD  

Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście, bo ja w większości tych snów tak XD