LISTA STRON

|SŁOWO WSTĘPU|

Witam szanownego czytelnika w swoich skromnych progach.
Zapraszam do zapoznania się ze spisem mojej "twórczości" i wybraniem odpowiadającej sobie pozycji.
W razie problemów zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Życzę miłej lektury!

PS Będę wdzięczna za wszelkie komentarze~!

|Statystyka, co mnie na duchu wcale nie podnosi ani nic|

poniedziałek, 25 września 2017

To była tylko gra

Tym razem gratka głównie dla ziomków z sekty, ale może i fani romansów, szczególnie tych w klimatach Harrego Pottera, znajdą coś dla siebie :)
W opowiadaniu znajduje się jedna moja postać oraz dwie innych osób.
Inspiracja: "Nazwij ją Hope"
***
 
 
Drobnymi pociągnięciami pędzla wypełniła nagie gałęzie zielonymi listkami, aby po chwili przyozdobić je białymi plamkami stawianymi w kształt kwiatów. Wiosenny krajobraz był tym, za czym tak bardzo tęskniła Hope, Puchonka z szóstego roku. Był już marzec, lecz biała pierzyna wciąż okrywała tereny Hogwartu. Złośliwe plotki mówiły, że dyrektor Bułhakow postanowił na dłużej zatrzymać domowy klimat, lecz Potocka nie wierzyła im. Widziała w nim dobrego człowieka, który nie narażałby uczniów na nieprzyjemności związane z pogodą. Właśnie mieszała farby, kiedy drzwi do sali artystycznej otworzyły się.
— Nie wolno tutaj przebywać uczniom bez opieki nauczyciela, Potocka. — Chłodny, lecz aksamitny głos, rozbrzmiał w pomieszczeniu.
— Mam zgodę od profesora Bułhakowa, Malfoy. — Hope nie musiała odrywać wzroku od płótna, aby wiedzieć, kto zaszczycił ją swoją obecnością. Mascius Brutus Malfoy był prefektem naczelnym i w każdej wolnej chwili szukał okazji do odjęcia punktów innym domom. Szczególnie lubił zabierać je przeciwnikom idei czystości krwi, a Hope Potocka była jedną z ważniejszych osób w środowisku szlam. Jej rodzice swoim charłactwem plamili genealogię dwóch czystokrwistych rodzin, zaś kuzynem był syn przewodniczących Ruchu Obrony Mugoli i Mugolaków. Mascius bardzo lubił nękać dziewczynę, co było dość trudne, ze względu na jej odwagę i spryt. Była Puchonką sercem, lecz duszę rozdartą miała pomiędzy Gryffindorem, a Slytherinem. Mogło to wydawać się dziwne, jednak miała kuzynkę Ślizgonkę, Morrigan, z którą utrzymywała potajemnie kontakt, gdyż jej rodzice nie pozwalali zadawać się z kimś tak nieczystym jak Hope. Z tego powodu Puchonka nie uznawała wszystkich uczniów z domu węża za złych. Bardzo lubiła swoją kuzynkę, chociaż ta przyznała się do związku z Masciusem. Hope nie potrafiła zrozumieć, co Morrigan widziała w tym wrednym chłopaku, który właśnie podszedł bliżej sztalugi.
— Co my tu mamy... — mruknął spoglądając na dzieło Puchonki.
— Odejdź, Malfoy — syknęła, chcąc osłonić ręką płótno, lecz niewiele to dało, gdyż było ono zbyt duże.
— Dodaj tego granatu trochę tutaj — zasugerował chwytając za jej dłoń, w której trzymała pędzelek, i kierując w obranym kierunku. — Widzisz? Ten kolor wydobył głębię.
Oniemiała Hope zerknęła z ukosa na chłopaka o włosach w barwie platynowego blondu.  Jego błękitne oczy z niesamowitą przenikliwością wpatrywały się w obraz, kryjąc jednocześnie w sobie jakąś tajemnicę. Dziewczyna była często zbyt nieśmiała, aby utrzymać kontakt wzrokowy, lecz tym razem jej zielone tęczówki nie uciekły spojrzeniem, kiedy Malfoy odwrócił wzrok i spojrzał w jej piegowatą twarzyczkę. Zarumieniła się lekko, co dodało jej uroku. Ślizgon uniósł dłoń i odsunął z jej czoła kasztanowy kosmyk włosów.
— Żaden obraz i tak nie będzie idealny, dopóki nie znajdzie się na nim twoja podobizna — wyszeptał. Hope dopiero teraz spuściła wzrok. Puchonce przypomniało się, jak jej koleżanka Anastasia wspominała o zamiłowaniu Malfoya do tworzenia portretów. Oczywiście nie chciała w to wierzyć, lecz wykazał się dzisiaj wystarczającą wiedzą, aby uznać tą informację za prawdę.
— Czy chcesz mnie na nim domalować? — Spytała cicho, unosząc wzrok, aby ponownie nawiązać kontakt wzrokowy.
— Nie, Hope. Nie tym razem. Najpierw chciałbym uczynić coś innego — szepnął zbliżając swoją twarz do niej. Pocałował ją krótko i namiętnie. — Kocham cię, Hope.
— Ale... jak to? — Zdziwiła się, a jej warga zadrżała. — Przecież ty i Morrigan...
 To tylko taka gra. Wiem, że chociaż Morri nie może zadawać się ze szlamami... przepraszam, to znaczy z osobami o takiej krwi jak twoja, to wciąż macie potajemny kontakt. Mówiła mi o tym kiedyś. Dlatego postanowiłem się zbliżyć do niej... aby w jakiś sposób być bliżej ciebie.
— Ja... Nie wierzę... To dlaczego... Dlaczego byłeś dla mnie taki niemiły? — Hope zacisnęła wargi, a jej oczy zasłonił strumień łez.
— Chciałem zwrócić na siebie uwagę... Przepraszam... Wybaczysz mi?
— Oczywiście, że tak! — Krzyknęła w odpowiedzi, jednak po chwili wróciła do szeptu. — Mascius... Ja... Ja ciebie też kocham...
Chłopak nie mówił już nic więcej. Objął ją, pocałował mocno i nie przestawał długi czas.
Po kilku godzinach wracali do dormitoriów trzymając się za rękę. Pokoje Slytherinu i Hufflepuffu były w lochach, więc większość drogi mogli iść razem. Niestety tuż przed ostatnimi schodami napotkali na swojej drodze dyrektora Bułhakowa.
— Panno Potocka? Panie Malfoy? — Uniósł brew spoglądając to na jednego, to na drugiego ucznia. Spojrzeniem również uraczył ich złączone dłonie.
— Eskortuję pannę Potocką do jej dormitorium, jako że jest już po ciszy nocnej — odpowiedział chłodno Mascius.
— Dobrze spełniasz swoje obowiązki, panie Malfoy. Po twoim ukończeniu Hogwartu będę mógł tylko pomarzyć o drugim takim prefekcie.
— Dziękuję, panie profesorze.
Bułhakow odwrócił się i odszedł. Malfoy odprowadził Hope, całując ją szybko na pożegnanie, po czym ruszył w stronę wyjścia z lochów. Chciał złapać dyrektora, nim ten zniknie w swoim gabinecie. Na szczęście znalazł go na schodach.
— Panie profesorze?
— Tak, panie Malfoy? — Vakel odwrócił się do ucznia.
— Mógłbym mieć do pana profesora prośbę?
— Jak najbardziej.
— Czy... czy udzieli mi pan ślubu?
— ...
— Mi i... Hope.
— Będę zaszczycony.
Kilka miesięcy później nadszedł dzień końca roku szkolnego. Uczniowie ostatniego roku znali już swoje wyniki OWUTEMów, a część z nich dostała już pracę w Ministerstwie Magii. Mascius Malfoy napisał swoje egzaminy nie tylko bezbłędnie, ale i popisał się wiedzą znacznie wykraczającą poza podstawę programową. W wypracowaniach zawarł wiele własnych tez i wyników badań, tak więc dodatkowe punkty umożliwiły mu zdobycie posady Ministra Magii. Nie było go jednak teraz na sali, tak jak i jeszcze jednej osoby.
— Cisza! — Dyrektor Bułhakow powstał i spróbował uciszyć uczniów siedzących w Wielkiej Sali na uroczystości zakończenia. Przerwali szepty, aby usłyszeć, czy nie zostaną dodane bądź odjęte jakieś punkty i czy wynik Pucharu Domów nie zmieni się.
— Moi drodzy. Mam dla was ważną wiadomość! Tym razem zakończenie roku świętujemy inaczej! — Klasnął w dłonie, a sala wypełniła się dekoracjami w barwach Slytherinu i Hufflepuffu. Uczniowie znowu zaczęli głośno rozmawiać. — Spokój! Puchar Domów symbolizuje ciężką pracę i wytrwałość, jednak dzisiaj będziemy świętować miłość! A dokładniej to ślub Masciusa Brutusa Malfoya i Hope Hermiony Potockiej!
Na kolejny gest profesora rozbrzmiał marsz weselny. Drzwi otworzyły się i do sali weszła para młoda. Mascius miał najelegantszą szatę wyjściową, jaka istniała na świecie, zaś Hope przywdziała biało-złotą szatę ślubną z welonem, który ciągnął się po ziemi. Ceremonia nie była długa, lecz pełna wzruszeń. Kiedy po przysiędze małżeńskiej para młoda złączyła swe usta w pocałunku, kasztanowe włosy Hope zajaśniały platyną. Głębokie emocje, jakie teraz przeżywała, rozbudziły w niej zdolności metamorfomagiczne, a potężna miłość do Masciusa upodobniła jej włosy do jego. Po ślubie wszyscy świętowali tak długo, że powrót Expressem przełożono na następny dzień.
Kilka lat później.
Kobieta o platynowych włosach pogłaskała małego chłopca po głowie.
— Mamo, ale podobno do Hufflepuffu idą tylko ci, którzy nie nadają się do innych domów.
Platynowowłosy mężczyzna położył chłopcu rękę na ramieniu.
— Brianie Martinie Malfoy. Masz w sobie krew najdzielniejszej, najsprytniejszej i najmądrzejszej Puchonki, jaka chodziła po tym świecie. Przydział do Hufflepuffu powinien być dla ciebie zaszczytem.
— Dobrze. Kocham cię mamo. Kocham cię tato — powiedział chłopiec tuląc rodziców, po czym wszedł do pociągu i odjechał w swoją pierwszą podróż do Hogwartu.


***
 
 
NIE WIERZĘ, ŻE TO NAPISAŁAM