LISTA STRON

|SŁOWO WSTĘPU|

Witam szanownego czytelnika w swoich skromnych progach.
Zapraszam do zapoznania się ze spisem mojej "twórczości" i wybraniem odpowiadającej sobie pozycji.
W razie problemów zapraszam do zakładki "Bohaterowie".
Życzę miłej lektury!

PS Będę wdzięczna za wszelkie komentarze~!

|Statystyka, co mnie na duchu wcale nie podnosi ani nic|

środa, 7 kwietnia 2021

#4 Alternatywny powrót do przeszłości

 

Alternatywny powrót do przeszłości – część trzecia i ostatnia.


Był rok 2015, gdy powstały trzy pierwsze części tej serii: pierwsza, druga i czwarta. Obfitowały w historie z przeszłości, z roku 2010 i wcześniej. Minęło pięć lat i wiele się zmieniło, ale tak naprawdę wcale nie.


Trzecia część przeznaczona była na wątek z bohaterami, którzy w dniu dzisiejszym są mi znów niesamowicie bliscy. Nie zostałoby to napisane gdyby nie to, że szykując się do wystawy znalazłam ilustracje do poprzednich kawałków i postanowiłam przeczytać moje wypociny, a także skończyć tą serię.


No to do roboty.


***

Chlebek schowany w zamrażarce został skonsumowany jeszcze tego samego dnia, gdy nasi bohaterowie odbyli podróż do słynnego Centrum. Cały czas strumienie pamięci omijały stromy brzeg wspomnienia o brakującym elemencie załogi. Ulquiorra Schiffer, pseudonim „Braciszek”, siedział samotnie w pokoju rozważając pewną sprawę. Kat była pierwszą, która przypomniała sobie o jego istnieniu.

– Gdzieś ty był ten cały czas? – rzuciła wpadając do pokoju.

– Dokładnie to pytanie chciałbym ci zadać.

– Skoczyliśmy po chleb...

– Nie chodzi mi o to, gdzie byłaś przed chwilą, tylko gdzie byłaś cały swój czas istnienia? Słuchałem twoich opowieści, widziałem twoich towarzyszy z dawnych lat, czytałem wątpliwej jakości prozę, która chyba jest twoim dziennikiem...

– Ej! „Nocne party u Kat” to kultowa seria opowiadań młodzieżowych!

– Powiedz mi, gdzie byłaś od swych początków i gdzie jesteś teraz? Gdzie tak naprawdę jesteś?

Dziewoja zamarła przez chwilę. Analizowała pytanie Ulquiorry. Jego sens powoli docierał do zakamarków jej umysłu.

– Czy to ten moment, w którym spisuję swoją autobiografię? Nie będę cię zanudzać szczegółami, ani zbyt długim dialogiem... może po prostu pójdziemy na wycieczkę?

Ulqu nie wyraził sprzeciwu, a więc wyteleportowała ich w kij daleko.


– Poznałeś Jack'a, Whuy'ę i całe to towarzystwo piżamowe. Oni byli przed tobą. A jeszcze wcześniej była prosta grupa zwyczajnej młodzieży, której nie miałeś okazji zobaczyć, bo nie pojechałeś z nami po chleb. A jeszcze wcześniej...


Przestronny salon z oszkloną ścianą. Widok na miasto i ocean. Naprzeciwko długiej kanapy telewizor, na niej dwóch zapalonych graczy miażdżących pady swojej konsoli Plejtejszyn 3. Po prawej stronie pomieszczenia zaplecze komputerowe okupowane przez czarnowłosego młodzieńca w jaskrawych rajstopach, po lewej kuchnia zajmowana przez pomarańczowoskórą kosmitkę i jej podejrzane potrawy. W tym rozgardiaszu znalazło się miejsce dla drobnej gotki próbującej zagłębić się w horror Kinga czy innego słynnego pisarza.

Przebił się przez to wszystko narastający bit, zaś za oknem pojawiły się sylwetki dwóch tajemniczych postaci. Nie wiadomo skąd rozbrzmiał głos Emajnema.

//GESUS BAK. BAK EGEJN.

KAT IS BAK. TEL E FREND.//

Szyby, w tym matryca potężnej plazmy (jak i cała reszta plazmy), rozbiły się. Mieszkańcy przestronnego apartamentu zebrali się za swoim liderem.

– Tytani, wio!



Nie wiedział wtedy ów czarnowłosy chłopiec, że stanowili żadne zagrożenie dla przybyszy. Kat wraz z Ulquiorrą wylądowali w pomieszczeniu.

– Ups, sorki za okno – zaśmiała się nerwowo i gestem dłoni cofnęła skutki teleportacji z dźwiękowymi efektami specjalnymi.

Młodzi Tytani, bo tak zwała się ta specyficzna grupa młodzieży, nie mogła się ruszyć nie tyle z wrażenia, co z powodu jej profilaktycznego zaklęcia.

– Przybywamy w pokoju. Czy coś – oznajmiła. Gapili się chwilę na siebie, po czym ściągnęła z nich czar. – No więc, Ulqu, oto moi koledzy.

– Koledzy? – Chudy chłoptaś o zielonej skórze, włosach i oczach, który jeszcze przed chwilą był wilkiem, który przed jeszcze wcześniejszą chwilą grał w grę, mierzył ją zagubionym wzrokiem. – No ja to ciebie nie kojarzę, a z moim węchem się nie handluje.

– No wiesz!? Mnie nie kojarzysz? To ja! Eeee, Caytlin? Kat? Kate? Eh, na zakręcony ogonek tatusia świnki, jakże ja się wtedy przedstawiałam...

Mijały kolejne sekundy tej dziwnej wizyty. Bestia postanowił pomóc wszystkim i zamieniwszy się znów w psa, obwąchał przybyszy, oczywiście zachowując stosowną odległość. Cyborg, jak na chłopca-robota przystało, zaczął skanować gości swoim metalowym ramieniem, wyszukując barkodów i czipów 5G... a nie, 5G wtedy jeszcze nie było. Kosmitka o brwiach w kształcie kropek nie wiedziała co począć, tak samo jak były pomocnik Batmana, natomiast gotka w czarnej pelerynie rozbierała spojrzeniem niewzruszonego niczym Ulquiorrę.

– Nosz kurczę, a to dopiero! – Krzyknęła w końcu Kat, gdy sobie przypomniała. – Ja u was nie byłam jako ja! Nie wiedzieć czemu, miałam wtedy kradzioną tożsamość!

– Co!? Wcielałaś się w kogoś innego i jeszcze cię to bawi? Kradzież tożsamości to nie żart, każdego roku cierpią z tego powodu miliony rodzin! – oznajmił Cyborg wskazując na nią oskarżycielsko paluchem.

– No spoko, ale tak czy inaczej możecie sobie teraz przypomnieć kim jestem! – Kat przyjęła pozę pełną rozumu i godności, po czym jej cechy fizyczne zmieniły się nieco, aż zaczęła przypominać pewną wróżkę roślin.

– Flora? – westchnął zszokowany Robin i aż musiał się zainhalować bat-inhalatorkiem skrywanym w kieszeni.


Gdy już wszyscy się pośmiali (oprócz Ulqa i jego nowej fanki, Raven), przyszedł czas na trudne tematy.

– Czemu nas opuściłaś?

– Opuściłam was, bo poznałam takiego fajnego ziomka co sprzedawał kiełbasy na kiju.

– A tak na serio?

– No dokładnie tak było.

Nastała niezręczna chwila ciszy.

– Czyli postanowiłaś przerwać cudowne życie superbohatera dla sprzedawcy kiełbas? – jęknęła podsumowująco kosmitka.

– Superbohatera? – Ulquiorra spojrzał pytająco na Kat.

– DOBRE, CO NIE, ULQU? – Trąciła go frywolnie łokciem. – Nim zostałam szefem twojego grajdołka, pomijając ten epizod z szynkami z biedronki [tłum. „szinigami”], to wcale nie od początku swojej kariery byłam po stronie tych „złych”.

– Byłaś po stronie złych? – jęknął Bestia.

– Nie od początku. Tak jak mówiłam, najpierw sprzedawałam kiełbasy na kiju czy coś, potem byłam dalej prawilnym bohaterem, tylko w czerwonej piżamie, a potem, hehe, poszłam na drugą stronę i wiecie co? Tak naprawdę niczym się to nie różniło oprócz tego, że wpadłam w fajniejsze towarzystwo, dostałam kolejne super moce, a potem poznałam kolejnych ziomeczków i teraz nic tylko sobie imprezujemy od rana do nocy, co nie Ulqu?

Znowu trącenie łokciem.

– Czyli co, stałaś się jak Slade? – spytał Robin. Biła od niego nieufność, co było normalne dla dziecka wychowanego przez Batmana.

– Slade... – Kat zachichotała i okryła się rumieńcem. – Nie jak on, chociaż trochę szkoda, bo jest superancki. – Pomimo tego, że Tytanów zamurowało takie określenie na ich głównego wroga, który był bezwzględnym mordercą szczeniaczków, dziewczyna kontynuowała. – Hej! Właśnie! Co do niego, to ostatnio wspominałam swoją przygodę na jakiejś wyspie. Bestia, byłeś tam! Pamiętasz? Tam był Slade i ja i moi ziomkowie i 10 dinozaurów! Nie pamiętam absolutnie szczegółów, bo to było milion lat temu...

– Coo?? Nie pamiętam tego... Powinienem? – Bestia złapał się za głowę.

– Ah, no tak, sorki, bo przybywając tu cofnęłam się też w czasie, hihi. Bo chciałam Ulqowi przedstawić Was jak jeszcze byliście razem jako drużyna.

– To nie będziemy drużyną już zawsze? – jęknęła Gwiazdka (kosmitka) ze łzami w oczach.

– O w kij, zdradzając to zaburzyłam tą czasoprzestrzeń. Za maksymalnie pięć minut wasz wszechświat zniknie. No to nara, Ulqu, zwijamy się... ŻARTUJĘ. No ale wracając, no, Bestia, nie masz co płakusiać, może jeszcze tak się czas ułoży, że spotkasz mnie i ziomków i 10 dinozaurów.

– Nie rozumiem teraz niczego. To skąd ty jesteś? – spytał Robin.

Ciężkie pytania padały tego dnia z nieba jak szalone. W życiu Kat nawet niewinna wizyta u znajomych kończyła się tłumaczeniem zawiłych dziejów, a co dopiero dyskoteka w Stodole u Cygana.

– Jakby to prosto ująć... Moja rozmowa z Ulqiem miała miejsce w 2015 roku. U was jest teraz 2009, bo w 2010 roku już mnie z ziomkami, z którymi zwiedzałam wyspę, nie było. Śmieszne, co nie?

– Nieszczególnie...

– To teraz powiem ci coś jeszcze śmieszniejszego, Robin. Bo jakoś w okolicach tych czasów, w których teraz tu jesteśmy, tylko w alternatywnej rzeczywistości, spotkasz kogoś, kto powie ci, że zna ciebie właśnie z tego wymiaru i tym kimś będę ja. Ale tak naprawdę to nie będę ja, tylko osoba, która myślała, że jest mną, a tym samym wydawało jej się, że była mną wtedy, gdy byłam u was jako Flora. A co najlepsze, w kolejnej alternatywnej rzeczywistości, która jest już moją rzeczywistością, ta osoba będzie znacznie zmieniona i zostanie głównym bohaterem moje serii fanowskich komiksów, za które się zabieram w 2021.

– Skąd ty 2021 wytrzasnęłaś teraz!? – Bestia zrolował się w najprawdziwszego ślimaka. Tak, tak też umiał.

– Bo tak naprawdę to wszystko dzieje się w 2021 właśnie, aczkolwiek jednocześnie w 2009, skoro właśnie taki macie tu rok. A komiks będę robić, bo odkryłam, że to jest właśnie coś, co chciałabym zrobić. Jakoś od końca 2015 roku, Ulqu, z góry przepraszam za spoilery, przestałam być głównym bohaterem swojego życia, a miejsce to zajęły inne postacie. Bo za bardzo zalatywało Mary Sue i brała mnie krindżówa. Szarowłosa Ururu, która potem była szarowłosym Ururu Marquezem, znanym później jako „O nie, tylko nie Markiz”, wraz z całą gromadą innych czarodziejów z przeszłości, walczyli o swoje miejsce we wszechświecie. Później był moment dla nowocześniejszej czarownicy Gal Sue i perełki historycznych fanficzków Meb Jones, chociaż ona nie zagościła w moim sercu na dłużej, aczkolwiek ze spisania jej historii jestem najbardziej dumna. No bo ile można pisać szalonych parodii jak „Życie w NY”, którego nikt poza mną nie rozumie, że też nie wspomnę o tej dzikiej kontynuacji „Życie w Erasmusie”. Swoją drogą, warto by było to skończyć wraz z końcem studiów... „Nocne party u Kat” to też był sztos, ale skończyły się i nie chcę o tym teraz gadać. No a teraz przyszedł znowu czas na superbohaterów i tym razem ujęcie bardziej wizualne. Mówię Ci, Robin, najpóźniej za rok, w sensie w 2022, twoja twarz będzie zdobić okładki moich komiksów.

– Powrót do korzeni... – mruknął Ulqu całkiem refleksyjnie jak na niego.

– W pewnym sensie tak, ale to nie od Tytanów się wszystko zaczęło – odpowiedziała tracąc nieco swej pewności siebie. Dlaczego wspominanie tych dalszych czasów nagle było krępujące? Ale musiała opowiedzieć, żeby dokończyć odpowiadanie na pytanie Ulquiorry. I w końcu to ma być ostatnia część historii o jej przeszłości.

Reszta słuchaczy już dawno przestała ogarniać co się działo, aczkolwiek Robin, jak na Cudownego Chłopca przystało, wciąż próbował zrozumieć objawiane przed nim tajemnice.

– Przed Tytanami było kilku zabawnych ziomeczków, podobnych do tych Mugoli z Centrum. Były też dziaciaki bawiące się w zapasy i dwa bobry wraz z jakąś... dziwną babką, nie pamiętam dokładnie o co chodziło z nią. Wtedy wciąż miałam tą kradzioną tożsamość. Bycie Florą z Winx było bardziej ekscytujące niż bycie mną. Chociaż nim ją poznałam to byłam też sobą i latałam po kosmosie z humanoidalną kaczką. Dobre, co nie? Ale i tak wszystko się pewnie zaczęło od pacynkowej żaby, która była dla mnie bardziej atrakcyjna niż księciowie Disneja. Których w ogóle nie znałam wtedy. Hej, Ulqu, a opowiadałam ci to? To było jakoś jak miałam sześć, siedem lat. Siedziałam z moją ówczesną „przyjaciółką od urodzenia” w takim małym domku dla dzieci na jej podwórku. Ona wzdychała do swoich księciów, ja do swojego kaczora. Przyłapał nas na tym jej tata i nas wygonił do „zwykłych” zabaw. Wtedy wydawało mi się, że źle zrobił. Teraz już wiem, że Disnej to nic dobrego, bo wspiera chiński reżim, Książę sika w gacie, a zakochiwanie się w zwierzętach to zoofilia...

– Ej, Bestia, mówi o tobie.

– Ja to sobie wypraszam, ile razy mam mówić, że nie jestem pułapką na zoofili i furasów!

– Dzięki, Cyborg, teraz nie pamiętam do czego zmierzałam.

– Nic z tego nie rozumiem, więc mogę ci tylko przypomnieć, że twoje furasowe lata się chyba wtedy nie skończyły, skoro bardzo dobrze pamiętam, jak...

Nim zaczął się sugestywnie śmiać, oberwał od Bestii jakąś ciężką częścią ciała zwierzęcia, w które się ten aktualnie przemienił, ale to było akurat mało istotne, gdyż Kat wróciła do pierwotnego wątku.

– Chyba odpowiedziałam już na wasze pytania, prawda? – Spojrzała wyczekująco na Ulqa i Robina. Ten pierwszy z wahaniem skinął głową. Samo hasło „alternatywnych rzeczywistości” dało mu do zrozumienia, że tego nie zrozumie i tak. Robin natomiast wciąż starał się rozwiązać zagadkową historię siedzącej naprzeciw niego osoby.

– Czyli... od najmłodszych lat masz różne szalone przygody w różnych... czasoprzestrzeniach, tak?

– Tak.

– Ale jak do tego doszło? Jak to wszystko się zaczęło? Wspomniałaś, że zdobywałaś nowe moce. Jakie więc miałaś na początku?

– Nie pamiętam jak to się zaczęło. A trochę szkoda. Ale to było naprawdę dawno. Mogłam mieć trzy, cztery lata. A jakie moce miałam na początku? Serce, głowę i masę różnych jednostek informacji kulturowej. Wiesz co to informacja kulturowa? Informacja przekazywana pozagenetycznie. A wiesz, jakim pojęciem określa się te jednostki? Memami. Otóż to, od samego początku mojego istnienia żyłam memami, tak jak każdy żyje memami, bo oprócz genów, mamy też środowisko, a to ono generuje memy. I nie psuj sobie tej wzniosłej chwili tym, że Wikipedia ma osobny artykuł dla „memów internetowych”, bo to wciąż memy. Więc każdy kto ma te trzy elementy, może być jak ja.

– To wszystko nie brzmi, jakby wystarczyły te elementy.

– No, pewnie też kwestia jakości tych elementów. Ale jakby nie było, „to wszystko moje”, też nie jest jakieś szałowe, bo niedużo w tym inwencji twórczej. Ta się miejscami pojawia mniej lub bardziej, ale głównie moja działalność to jakiś szalony fanfik będący mokrym snem nastolatek.

Robin zmarszczył brwi.

– Jak tak to nazywasz to mnie też skręca, że biorę w tym udział.

– No widzisz.

– Ale nurtuje mnie jeszcze jedna kwestia... Czy to wszystko... To się dzieje naprawdę?

– Powiedz mi, czy patrzysz teraz na mnie, a ja na ciebie? Czy słyszysz mnie, a ja adekwatnie reaguję na wypowiadane przez ciebie słowa?

– No... tak...

– To masz odpowiedź. To się dzieje naprawdę. To jest tak prawdziwe jak moje pierwsze kroki, jak mój puchaty Henryczek Zbrodniarz leżący teraz na dywaniku, jak ty w pięciu miliardach alternatywnych rzeczywistości ujętych komiksem, filmem, kreskówką, czy samą myślą. I wiesz co? Fajnie by było, gdyby chociaż raz to do mnie się kopsnął jakiś międzywymiarowy podróżnik.

Zamilkli, a ich umysły parowały po tak wymagającej dyskusji. Kat i Ulqu wrócili do domu i swojego roku 2015, gdzie znowu nie było chleba, po czym Kat, już sama, wróciła do piwnicy, w której dane jej było obecnie przebywać, a tym samym do roku 2021, w którym została zakończona ta historia. Chociaż miała tyle zadań na głowie, jej priorytetem była publikacja tych wypocin, uprzedzona wykonaniem ilustracji, żeby potencjalni czytelnicy mogli lepiej wyobrazić sobie chociaż część spisanego tu chaosu.


***


Przypadkowo poukładałam więcej, niż myślałam, że poukładam.