***
Był wieczór. Kat leżała od kilku godzin i nie mogła zasnąć.
Przyglądała się zapalonym oknom widocznym z jej pokoju. Ciekawe czemu tyle osób
nie spało o tej porze. Chciała stwierdzić czy noc była pochmurna czy
gwieździsta, ale silne światło wydobywające się z miasta oraz kłęby smogu
uniemożliwiały jej to bardzo skutecznie. Miała już dość tego miasta. Było
piękne, ale ona nie była stworzona do mieszkania w takim miejscu. Jednak szkołę
trzeba było ukończyć...
***Szayel spał tej nocy równie niespokojnie. Za kilka godzin bal maturalny, a on na niego nie idzie... Mógł się pocieszyć tylko tym, że na własny bal nie będzie potrzebować partnerki. Z drugiej strony nie był pewny czy załapie się na jakąkolwiek imprezę po balu, na czym mu najbardziej zależało, a sam nie jest na tyle popularny, aby zrobić własną...
- Eureka! - wrzasnął, zerwał się z łóżka i pognał do telefonu. Wybrał numer Nnoita. Te wakacje zapowiadały się niezwykle pracowicie.
***
Wakacje już za 2 dni. Jutro bal maturalny. Sona leżała sobie
w wannie zanurzona w obfitej pianie pachnącej typowym płynem do kąpieli.
Niedawno wróciła do domu po przedstawieniu. Odniosło ono duży sukces, wszyscy
byli zafascynowani doborem aktorów, ich grą, a także muzyką, co najbardziej ją
ucieszyło. Myślała jednak teraz o kimś niezwiązanym z przedstawieniem, a
dokładniej o tym, co ją spotkało wczoraj.Jej wizyty u Lee Sina nie były już czymś w rodzaju
wolontariatu. Stali się serdecznymi przyjaciółmi, więc kończąca się akcja
charytatywna nie była dla nich znaczącą. Sona nie zamierzała zaprzestawać
swoich wizyt, a Lee Sin nie poszukiwał nikogo innego do towarzystwa.Tego dnia, kiedy dziewczyna miała wracać do domu, zaczął
padać deszcz. I nie była to taka tam sobie mżawka, lecz olbrzymia ulewa.
Najbliższy przystanek był kawałek stąd, Lee nie miał w domu parasola, taksówki
są strasznie drogie, a przecież Sona nie mogła wyjść w takiej pogodzie na dwór
- nie można się przeziębić na własny bal maturalny! Jako, że jej rodziców nie
było w domu i nie mogli po nią przyjechać, jedynym wyjściem było zostać...- Przenocujesz u mnie - stwierdził Lee i poszedł jej
przygotować łóżko."Mogę spać na kanapie", powiadomiła, ale
zignorował ją. Nie miała wyjścia, nie potrafiła walczyć z jego zawzięciem.Minęło zaledwie kilka minut od kiedy położyli się spać.
Niebo rozbłysło, a po chwili zagrzmiało
donośnie. Sona otworzyła oczy i spojrzała w okno. Czyżby czasem Lee nie
wspominał jej o czymś związanym z burzą... Gwałtownie odwróciła się w stronę drzwi.
Czyli ma dobry słuch. Jej przyjaciel też jeszcze nie spał. I najprawdopodobniej
nie zamierzał tego uczynić w najbliższym czasie. Wstała. Nie była pewna, czy
jej pamięć jej nie zawodzi i Lee ma jakieś przykre wspomnienia z burzą. Chciała
trochę z nim teraz posiedzieć, aby o tym nie myślał. Została go siedzącego na
kanapie.- Też nie możesz zasnąć? - spytał, jakby burza trwała co
najmniej godzinę. Sona uśmiechnęła się i postanowiła cofnąć po komórkę, lecz nie zdążyła.- Możesz mi nalać trochę wody do szklanki? - poprosił. Sam
potrafił to zrobić, ale dziewczyna postanowiła spełnić jego prośbę. Jak znowu
zagrzmi, to mógłby czasem upuścić szklankę czy coś. Kiedy kierowała się w stronę kuchni
zabłysło. Nie zdążyła dość do szafki, gdy złapał ją za nadgarstek i zatrzymał.
Zagrzmiało i drgnął niespokojnie. Zachowywał się naprawdę dziwnie, chciała
cofnąć się znowu po telefon, spytać go o co chodziło z tą burzą. - Opowiem ci o tym jeszcze raz, bardziej szczegółowo, ale
nie idź po ten wstrętny telefon - powiedział. Zdziwiła się, ale w sumie mógł
przewidzieć co chciała zrobić.- Tylko nie płacz. Wolontarka ryczała, kiedy jej
opowiadałem.Dziewczyna się przestraszyła i zaniepokoiła.- To odpowiedzieć?Skinęła odruchowo głową na tak, lecz po chwili lekko
spanikowała. Niby jak teraz mu przekaże, że chce to usłyszeć?- Dobrze, chodźmy usiąść i opowiem.Wmawia sobie co mogę odpowiedzieć, pomyślała. Ciekawe co jeśli bym nie chciała.- Nie wierzysz, że naprawdę wiem, co mi chcesz powiedzieć?To ją lekko zdziwiło. Czemu zachowywał się jak jakiś
czarodziej? Ta burza bardzo źle na niego wpływała.- Zrzuć to na burzę, ale nie bawię się teraz w żadne
sztuczki.Wyglądał całkowicie poważnie. Ścisnął ją lekko za
nadgarstek.- Może i ciebie nie słyszę ani nie widzę, ale mogę ciebie
poczuć, więc wiem, co chcesz mi przekazać.Usiedli na kanapie i odpowiedział jej. Opowiedział jej całe swoje życie. Jego
chęci bycia najlepszym. Kierowanie się pychą i poczuciem wyższości. Burzy
szalejącej pewnej nocy, kiedy z jego winy zginęła cała tybetańska wioska. O tym jak podpalił się w ramach protestu o wolny Tybet, kiedy odratowano go, jednak stracił oczy. Kiedy przez przypadek zabrano go jak bezdomnego
inwalidę do przytułku w Stanach. A ona płakała. Nie uroniła jednak ani jednej
łzy, nie pociągała nosem. Mimo wszystko on wiedział.- Miałaś nie płakać.Delikatnie wyciągnął dłoń przed siebie dotykając jej
policzka. Łzy pociekły jej mimowolnie spływając po jego palcach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz